12 lipca 2024
piątek, 12.07.2024
18:00
Kościół p.w. Najświętszego Oblicza Pana Jezusa sióstr karmelitanek Dzieciątka Jezus
ul. Matki Teresy Kierocińskiej 25, Sosnowiec
Fot. Zbigniew Nobis © CSCIJ
12 lipca 2024 r., w 78. rocznicę śmierci Czcigodnej Sługi Bożej matki Teresy od św. Józefa – Janiny Kierocińskiej bp Artur Ważny przewodniczył Mszy św. u Sióstr Karmelitanek Dzieciątka Jezus w Sosnowcu.
Podczas homilii Ksiądz Biskup w świetle Ewangelii z dnia (Mt 10, 16-23) odczytał pewne wydarzenia z życia m. Teresy. Podkreślił też, że m. Teresa doskonale rozpoznała potrzeby i kontekst środowiska, w jakim przyszło jej żyć. Przywołał słowa Jana Pawła II wypowiedziane w Sosnowcu z przed 25 laty, w których papież zachęcał do uczenia się „wrażliwości na człowieka i na jego sprawy” i szukania nowych form bycia z ludźmi, do których nas Pan Bóg posyła.
Eucharystię poprzedziła prelekcja s. Konrady Dubel CSCIJ - postulatora procesów Założycieli - o. Anzelma Gądka OCD i m. Teresy Kierocińskiej, przybyłej z Rzymu. Wystąpienie wraz z prezentacją multimedialną było na temat roli modlitwy i wiary w życiu duchowym M. Teresy Kierocińskiej w świetle listów o. Anzelma Gądka do Janiny Kierocińskiej.
Na tę uroczystość przybyły siostry karmelitanki z różnych domów wraz z przełożoną generalną M. Wiktorią Szczepańczyk, przełożonymi prowincjalnymi Prowincji Wrocławskiej s. Lucjuszą Faińską, Prowincji Łódzkiej s. Jadwigą Kossakowską, delegatką przełożonej Prowincji Krakowskiej s. Donancją Mlicką.
Na 28 już z kolei, Spotkaniu z Matką Teresą Kierocińską zgromadzili się liczni czciciele M. Teresy, wśród których byli członkowie Bractwa Szkaplerznego i Świeckiego Zakonu Karmelitów Bosych oraz mieszkańcy Sosnowca, Będzina, Dąbrowy Górniczej, Czeladzi, Wojkowic, Siewierza, Katowic, Częstochowy i Wrocławia.
Homilia
Audio:
Homilia wygłoszona przez Biskupa Artura Ważnego podczas Mszy św. o beatyfikację Czcigodnej Sługi Bożej Matki Teresy Kierocińskiej w kościele zakonnym Sióstr Karmelitanek Dzieciątka Jezus w Sosnowcu 12 lipca 2024 r.
(tekst przepisany z nagrania, autoryzowany)
„Panie, otwórz wargi moje, a usta moje będą głosić Twoją chwałę”.
Tak dzisiaj słyszeliśmy w psalmie, którym większość z was, rozpoczyna swój dzień. W Liturgii Kościoła tak się modlimy: “Panie, otwórz wargi moje”. Z ludzkiego punktu widzenia, to jest szczyt lenistwa, że nie chce nam się warg otworzyć, tylko prosimy Pana Boga, żeby nam je otworzył. I to niektórzy wykorzystują bardzo, ale z punktu widzenia Pana Boga to jest informacja, która powinna przeniknąć nasze serce i umysły, że bez Boga nie jesteśmy w stanie nawet warg otworzyć. Nie jesteśmy w stanie Go uwielbiać, nie jesteśmy w stanie zostać świętymi. Świętość jest przede wszystkim łaską, a my na nią odpowiadamy, tak czy inaczej. Świętość jest tak naprawdę łaską, którą Bóg nam daje, żebyśmy wcielali w życie Ewangelię, żebyśmy żyli Ewangelią.
Kiedy zastanawiałem się, co dzisiaj powiedzieć w tym miejscu, to uświadomiłem sobie, że przecież nic nowego nie powiem, ponieważ dopiero się uczę Matki Teresy, poznaję jej życie, a Wy je znacie wyjątkowo dobrze. Przed chwilą taki mały egzamin tutaj przed siostrą zdałem mówiąc, że znam dwie siostry, już te z historii Służebnicy Bożej: ją, Matkę Teresę od świętego Józefa i siostrę Józefę od św. Teresy. To łatwo zapamiętać, imiona dwóch sióstr, które były na początku. Tak więc co ja mogę nowego powiedzieć? Pomyślałem, że chcę przeczytać życie, przynajmniej kawałeczek życia, Służebnicy Bożej Matki Teresy oczami dzisiejszej Ewangelii.
To tak pięknie, kiedy nasze życie czytane jest Ewangelią. Kiedy pozwalamy, żeby ona nam tłumaczyła nasze życie i zapraszała do tego, byśmy także zobaczyli, że tacy byli święci, że oni po prostu wcielali w życie Ewangelię. Kiedy tak czytam Ewangelię dzisiejszą, to właśnie dostrzegam, jak bardzo pięknie, jak scenariusz, realizowała tę Ewangelię Matka Teresa.
To co takie ważne na początek, to kontekst, to słowa uprzedzające dzisiejszą perykopę:
„Nie idźcie do pogan i nie wstępujcie do żadnego miasta samarytańskiego, idźcie do owiec, które poginęły z domu Izraela. Idźcie i głoście: bliskie jest Królestwo Niebieskie”.
Oto ważne odkrycie Matki Teresy, że nie trzeba jechać do Afryki, że misje są tutaj. Jezus prosi uczniów: „Idźcie do owiec, które poginęły z domu Izraela”. Tak właśnie zrobiła Matka Teresa, że pojawiła się tutaj patrząc na tych biedaków z Sosnowca i okolic, i w tych różnych momentach swojego życia właśnie była misjonarką, która ewangelizuje, nie gdzieś tam daleko w Afryce, co też jest zadaniem Kościoła, ale właśnie idzie do tych, którzy poginęli, pogubili się tutaj, wewnątrz naszego Kościoła, wewnątrz naszej społeczności. [To] takie ważne, żebyśmy [matkę Teresę] naśladowali, bo nie tylko o to chodzi w życiu świętych, żebyśmy na nich patrzyli i zachwycali się, [jak] pięknie wcielali Ewangelię w codzienność, ale żebyśmy ich naśladowali. Dzisiaj też jesteśmy zaproszeni do tego, aby iść do tych, którzy poginęli, a ich jest coraz więcej. I wiemy, że w ewangelizacji ważne jest to, co się dzieje tu i teraz, i ważny jest kontekst. Ona [Matka Teresa] doskonale ten kontekst rozpoznała. Jak wyczytałem, że wtedy, tutaj było duże przeludnienie, najgorsze warunki sanitarne w Polsce, bezrobocie, analfabetyzm, prądy ateistyczne. Jak ewangelizować?
Za dwa tygodnie pojadę na Przystanek Jezus – tam będę miał rekolekcje dla ewangelizatorów, dla tych, którzy będą iść i spotykać młodych ludzi, którzy będą na festiwalu rockowym, który od wielu lat się już odbywa. I pamiętam, jak dwa lata temu zastanawiano się, jak tam się odnaleźć, na tym festiwalu jako Kościół, kiedy młodzi ludzie nie są zainteresowani Kościołem, nawet nie są zgorszeni Kościołem. Po prostu Kościół jest im obojętny. Co robić? Jak się zachować, żeby zainteresować tych młodych? I co wymyślili? Postawili na Przystanku Jezus toalety toi toie. I to były najczystsze toi toie na tym festiwalu.
Wszyscy uczestnicy, ok. 100 tysięcy, wiedzieli, że jak trzeba do toalety pójść, to najczystsza, najbezpieczniejsza jest właśnie tam, na Przystanku Jezus. Zobaczyli, że te toalety utrzymują w czystości księża, klerycy i siostry zakonne, także osoby świeckie, Oni chodzili, sprzątali, czyścili te toalety, i one były najczystsze. Młodzi pytali: czemu to robicie? I zaczynała się ewangelizacja.
To jest to, co myślę, odkryła Matka Teresa w swoim czasie, patrząc na to, co tutaj się działo, rozpoznając potrzeby i zastanawiając się, jak zainteresować Jezusem ludzi, którzy nie mają w ogóle chęci myśleć o Nim, bo się zastanawiają, jak przeżyć, jak zdobyć chleb, gdzie spać. Ich wtedy duchowe potrzeby nie interesowały. To pokazuje wielkość Świętych, którzy biorą dosłownie słowa Jezusa. Jezus wysyła ich i mówi: macie się zająć tymi, którzy są tutaj w Kościele, oni są ochrzczeni, ale już się nie interesują Kościołem.
„Potem powiedział do nich: posyłam was jak owce między wilki”.
To jest też przedziwne, bo sprawa dotyczy Kościoła wewnątrz. My najczęściej odnosimy te słowa do tych, którzy z zewnątrz atakują Kościół, którzy są wilkami groźnymi, niebezpiecznymi, a Jezus mówi o wilkach, które pojawiły się, zrodziły się z owiec, czyli o wilkach, które są wewnątrz Kościoła. I znamy doskonale ten kontekst dzisiejszy, że tak jest, że wewnątrz Kościoła mamy owce i wilki. Ci, którzy byli owcami, w pewnym momencie stali się wilkami. Jak teraz reagować? Jak właściwie spotykać się z nimi? Patrzymy na życie Janiny i widzimy, jak w czasie wojny spotykała się z ludźmi, którzy mieli na pasach przy mundurach szyderczo napisane: “Gott mit uns” - “Bóg z nami”. Którzy byli ochrzczeni, którzy w imię Jezusa, w imię Boga szli i zmieniali przemocą rzeczywistość świata, twierdząc, że ta zastana jest niewłaściwa. Więc to jest też umiejętność, żeby nie bać się iść w ten świat wewnątrzkościelny chrześcijan, którzy totalnie inaczej chrześcijaństwo rozumieją i wierzyć, że z wilka jednak może na powrót stać się owca. To jest ta różnica, że z każdego wilka w Kościele może znowu przeobrazić się owca. I odwrotnie niestety, z każdej owcy znowu może ktoś stać się wilkiem, kimś niebezpiecznym. Ktoś, kto mając na ustach imię Jezusa, może być wilkiem, może krzywdzić, może ranić, może traktować kogoś z przemocą, wykorzystywać, manipulować. To jest sztuka, a Matka Teresa to potrafiła, zmierzyć się z tym systemem zbrodniczym, który na ustach miał Boga, oczywiście w swojej wersji. Trzeba tutaj być roztropnym jak węże i nieskazitelnym jak gołębie.
I to jest właśnie rozeznawanie, jak możemy dzisiaj powiedzieć słowami papieża Franciszka. Roztropność – to jakby rozeznawanie, jak dzisiaj wykorzystać nasz umysł i Ducha Świętego, żeby być Kościołem pośród tych ludzi, którzy poginęli z domu Izraela i którzy może są wilkami, a jednak trzeba ich kochać, i mając świadomość, że Jezus nas posyła do nich, nie uciekać przed nimi albo się z nimi nie bratać i nie stać się wilkiem. To nie jest łatwe rozeznawanie.
Pamiętam taką sytuację, a chcę teraz jakby odnieść się bezpośrednio do sióstr, że Kościół zaprasza, żeby zastanowić się nad swoim charyzmatem zgromadzenia w kontekście nowych sytuacji, które się pojawiają. Przed laty zorganizowaliśmy duszpasterstwo małżeństw niepłodnych w Krakowie. Mieliśmy spotkania u Sióstr Nazaretanek, które w charyzmacie mają służbę rodzinie. Kiedy po kilku latach zmieniła się prowincjalna (zdaje się, że u was też), to poszliśmy jeszcze raz poprosić, czy możemy dalej tutaj funkcjonować? Otrzymaliśmy, oczywiście, zgodę i dodatkowo jeszcze pochwałę. Siostra prowincjalna oznajmiła, że dzięki temu duszpasterstwu Siostry Nazaretanki pogłębiły swój charyzmat, ponieważ dotąd nie myślały tak często o tym, że są takie małżeństwa, są takie rodziny, które nie mają dzieci. Jakoś o nich zapomniały i przez to, że duszpasterstwo się tam pojawiło, doszło do tego, że poszczególne siostry adoptowały małżeństwa bezdzietne, niepłodne. I działy się cuda, i wciąż się dzieją, że wiele małżeństw doczekało się potomstwa, dzięki temu duchowemu wsparciu. Więc mówię o tym, jak ważne jest rozeznawanie. Bądźcie roztropni jak węże. Nie chodzi tu o przebiegłość, tylko chodzi o rozeznawanie. O znalezienie najlepszej drogi na dziś; I przy tym wszystkim ważna jest gołębia uczciwość, swoista przezroczystość. Żebyśmy nie mieli nieczystych intencji czy ukrytych motywacji. Tylko właśnie te najczystsze, który nam podpowiada Duch Święty.
Tutaj chcę przywołać słowa świętego Jana Pawła II, który mówił 25 lat temu w Sosnowcu, żeby uczyć się wrażliwości na człowieka i na jego sprawy, wpatrując się w życie i posługę (…) Sługi Bożej Matki Teresy Kierocińskiej, [zwanej Matką Zagłębia] i szukać oraz uczyć się nowych form posługi wśród ubogich.
To jest to rozeznawanie. I ona taka była – Matka Teresa, że te nowe formy obecności Kościoła pośród potrzebujących potrafiła rozeznać, że stała się współinicjatorką powstania i kształtowania nowego charyzmatu zakonnego.
„Miejcie się na baczności przed ludźmi będą was wydawać sądom, w synagogach będą was biczować, przed namiestników i królów będą was wodzić z mego powodu na świadectwo im i poganom”.
I to jest kolejne zaproszenie do życia Ewangelią, do tego, żeby się nie bać krzyża, żeby się nie bać tego co trudne, żeby nie uciekać przed prześladowaniem. Często jest to bowiem jakieś zaproszenie przez Boga do tego, żeby zobaczyć, jak bardzo jesteśmy obdarowani. I czasami boimy się tych prześladowań, a tymczasem Pan Bóg mówi: nie zobaczycie bogactwa swojego obdarowania, jeśli nie pojawią się przeciwności.
I ona żyjąc w takich trudnych czasach, właśnie potrafiła zobaczyć, jak wiele jeszcze jest do zrobienia. Trzeba pomagać różnym ludziom. Pewnie sobie nie wyobrażała, że stać ją na to, że tak będzie kiedyś robić. Pomagać ludziom, że będzie sieroty zbierać, Żydów chronić, ukrywać partyzantów. To wszystko jest niełatwe. Jeszcze oskarżenia, że podpisała volkslistę. To też są takie dodatkowe „punkty” za to, że się służy Jezusowi, że będziemy posądzani o różne niecne rzeczy. Bo wielu nie uwierzy, że można tak po prostu z serca ludziom pomagać, że można się godzić na to, że się pojawią prześladowania i trudności, że pozwalamy się biczować słowami, wlec przed namiestników, przed prokuratorów, przed sędziów i być upokarzanymi. To się dzieje dzisiaj także. W przestrzeni publicznej widzimy, jak to się dzieje. Jesteśmy tego świadkami. Z bólem o tym mówię, bo mamy taki przedziwny czas, kiedy prawo się nie liczy, niestety.
„Kiedy was wydadzą, nie martwcie się o to, jak ani co macie mówić. W owej bowiem godzinie będzie wam poddane, co macie mówić, gdyż nie wy będziecie mówili, lecz Duch Ojca waszego”.
To jest fascynujące, że przy tym wszystkim, przy tej nienormalności życia, ona odkryła, że trzeba żyć normalnie. Skoro jest siostrą zakonną, to trzeba żyć jak siostra zakonna. My byśmy się zwalniali z pewnych obowiązków, z pewnych zadań, bo czas szczególny, wyjątkowy, wojenny, pandemiczny. Zaraz znajdujemy tysiące usprawiedliwień, a ona [Matka Teresa] sprawiła, że reguła była zachowywana. Modlitwy trwały bez przerwy, adoracja ciągle była. Przyjmowane były nowe kandydatki, odbywał się nowicjat, obłóczyny, profesja, jak za najlepszych dni.
To jest piękne, powtarzające się u świętych. Przypomina mi się bł. Stefan Kardynał Wyszyński. Pierwsza fascynacja nim przyszła w seminarium, kiedy w czasie pierwszych rekolekcji czytałem jego „Zapiski więzienne”. Wtedy byłem młody i wiadomo, że denerwowało mnie w seminarium także to, że trzeba wcześnie wstawać, być punktualnym, regulamin zachowywać. Bł. Stefan tymczasem sam sobie napisał regulamin. Tak, że o 5:30 wstawanie. Nawet nie wstawanie, ale wstanie! To bardzo zapamiętałem! Bo wstawanie to proces, to może trwać pół godziny, a to był wstanie od razu! Później następowały konkretne punkty dnia. To zastanawiające, przecież on siedział w więzieniu. Mógł sobie pospać. Mógł się zwolnić z pewnych rzeczy, odpuścić. Tymczasem święci się nie zwalniają z obowiązków. Nie czekają na inne, lepsze czasy. Te konkretne miejsca i czasy czynią historią zbawienia. I to powraca u Matki Teresy. Tak jakoś mnie to zastanowiło, kiedy o tym w jej biografii czytałem. I nie musisz się martwić wtedy, co masz mówić, jak się masz zachować w danej sytuacji, bo Duch Święty będzie mówił za ciebie, bo ty tym żyjesz. Bo żyjesz na co dzień z Bogiem, bo się modlisz, bo zachowujesz regułę. Wiesz, że Duch Święty cię przenika, nie musisz się niczego bać.
Potem fascynacja Najświętszym Obliczem Pana Jezusa. To też jest nowe, odkrywcze dla mnie. Pamiętam, że na 25-lecie kapłaństwa zafundowałem sobie rekolekcje ośmiodniowe w ciszy. Niech się, proszę, siostry modlą, żeby mi się znowu udało, bo nie mogę znaleźć ośmiu dni wolnych.
W medytacjach od początku codziennie pojawiały się słowa mówiące o Twarzy Jezusa. To było takie urzekające, że z kart Ewangelii codziennie On niejako się na mnie patrzy. Jezus tam zwrócił Oblicze, skierował Twarz, spojrzał – cały czas pojawiało się w modlitwie Jego Oblicze. W piątym dniu czytam, czytam i nie ma Oblicza w Ewangelii, w medytacji nie ma Oblicza Jezusa. Schował się? Zasmuciłem się. Co to jest, pogniewał się na mnie? Jestem na rozmowie duchowej i się skarżę, że Pan Jezus się schował. A ten towarzysz duchowy, ksiądz, mówi: niech sobie ksiądz przeczyta tekst w oryginale, po grecku. No to sięgnąłem po Biblię grecką i czytam Ewangelię. W tym krótkim fragmencie w oryginalnym języku, trzy razy się pojawiło Oblicza Jezusa: zwrócił swoje Oblicze ku Jerozolimie, zatwardził swoje Oblicze, bo szedł do Jerozolimy, wysłał apostołów przed swoim Obliczem. Okazuje się, że tak przetłumaczono ten fragment, że tego Oblicza nie było widać. I to właśnie mi pokazuje, że trzeba dobrze patrzeć, że to Oblicze zawsze będzie się pojawiać, czasem się schowa, ale trzeba wytrwale szukać Jego Oblicza i umiejętnie patrzeć.
Trzeba się mocno wpatrzeć w naszą codzienność i wtedy pojawia się Jezusowa Twarz. Tak, że jestem zaskoczony, że tak blisko i te oczy są wszędzie, więc myślę, że ją [Matkę Teresę] rozumiem, dlaczego, się tak zafascynowała Obliczem Jezusa.
„Brat wyda brata na śmierć i ojciec syna; dzieci powstaną przeciw rodzicom i o śmierć ich przyprawią”.
Bliskość, więzy rodzinne, więzy krwi niekoniecznie są najważniejsze. Duchowe relacje są jakby ważniejsze.
Wczoraj byłem w Kokotku na spotkaniu młodzieży. Chciałem zobaczyć pierwszego biskupa, który wpadł do błota i pogratulować, że się wydostał. Jeden z księży mówił mi, dlaczego młodzi tam przyjeżdżają, Z różnych powodów. Przyszedł do niego siedemnastoletni chłopak i powiedział: „wie ksiądz, czemu tutaj przyjechałem? Bo nie chcę żyć, jak moi rodzice”. Siedemnastoletni chłopak mówi: „nie chcę żyć jak moi rodzice. Oni wyrzucili Boga z życia. Ja nie chcę tak żyć!”
Bywają więc i takie doświadczenia trudne. Sądzę, że bardzo bliskie Matce Teresie. Ona tak miała. Zanim wstąpiła do zgromadzenia, tato nie był zachwycony jej pomysłem. Sprzeciwiał się ciągle. Ona wiernie próbowała, próbowała. Aż Pan Bóg sprawę rozwiązał, bo zabrał tatę do Domu swojego. Ale z drugiej strony chciała być posłuszna.
To jest wpisane często w naszą codzienność, że nawet najbliżsi nas nie rozumieją, że będą przeciwni naszej wierze, że będą ją w jakiś sposób stopować, wypróbowywać, ośmieszać.
Wielu młodych ludzi ma dzisiaj utrudniony start na drodze wiary czy powołania, ponieważ rodzice są naprawdę przeciwni, bo koledzy są przeciwni, środowisko, media. A oni są wierni i oni chcą żyć Ewangelią. Pan Bóg takim błogosławi.
„Będziecie w nienawiści u wszystkich z powodu mego imienia. Lecz kto wytrwa do końca, ten będzie zbawiony. Gdy was prześladować będą w tym mieście, uciekajcie do innego”.
Szukałem jakiejś niedoskonałości u Matki Teresy i znalazłem. Siostry wybaczą. Znalazłem niedoskonałość u Matki Teresy. Na szczęście znalazłem. Dlaczego? Ponieważ święci są dlatego świętymi, że nie są doskonali. Tak to ksiądz Twardowski pisał w swoim wierszu: „byliby doskonali, lecz wad im zabrakło”. Święci muszą mieć jakąś wadę i znalazłem ją u Waszej Matki. Jesteście ciekawi jaką?
Nie uciekła, została w Sosnowcu. Nie posłuchała Pana Jezusa, który powiedział: „uciekajcie do innego miasta”. Pozostała, dzięki Bogu, w Sosnowcu. Matka Teresa będzie więc ogłoszona błogosławioną, bo nie jest doskonała, bo ma wadę. Tak wierzę i tak się modlę. Nie posłuchała tych słów Jezusa. Oczywiście to jest mały żart. Niemniej, to jest takie piękne, że czasami możemy nie posłuchać, że czasami popełnimy błędy, objawimy naszą słabość, a i tak możemy zostać świętymi. Dlaczego? Ponieważ Jezus chce mieć prawdziwych, autentycznych, różnorodnych mieszkańców nieba, a nie chce nas jak kserokopie, które wszystkie są do siebie podobne. Wtedy w niebie panowałaby wieczna nuda. Chwała Bogu, że będzie inaczej.