Wypowiedzi o czcigodnej słudze Bożej Teresie Kierocińskiej
14 lipca 1946 r. w kościele parafialnym p.w. Wniebowzięcia NMP w Sosnowcu, po eksportacji zwłok Matki Teresy, o. Bernard Smyrak OCD wygłosił egzortę, w której mówił m.in.:
Stoimy w obliczu śmierci cichej zakonnicy – całe jej życie wypalało się w pracy nad zbawieniem dusz, ratowaniem biednych i opuszczonych. (...) Cały Sosnowiec wie, ile w ciągu swego 25-letniego pobytu na tym terenie zdziałała dobrego. Widziano ją nieraz przebiegającą Sosnowiec z zawiniątkiem w ręku, spieszącą z pomocą materialną i słowem pociechy do biednych i opuszczonych. Nie było biednego, z którym by się nie podzieliła choć ostatnim kawałkiem chleba, a jeśli go brakło, dzieliła się swym sercem. (...) Za dobre, prawdziwie macierzyńskie serce, za ofiarną miłość kochali ją wszyscy, a dowodem tego te tłumy zebrane tutaj przy jej trumnie, te sieroty płaczące, którym była matką, ten liliowy wieniec niewinnych serc jej córek, otaczających jej trumnę, w cichym smutku i żalu.
Źródło: Kronika Domu Generalnego Zgromadzenia, t. 1.
15 lipca 1946 r. podczas pogrzebu Matki Teresy w kościele parafialnym p.w. Wniebowzięcia NMP w Sosnowcu, rektor WSD Diecezji Częstochowskiej ks. Bruno Magott mówił:
Śp. Matka Teresa była dla nas przykładem miłości bliźniego. Ta miłość jej doszła do pełni zwłaszcza w czasie wojny. Roztoczyła opiekę nad opuszczonymi dziećmi, nie bacząc na brak funduszów, brak pomieszczenia, wyżywienia. Ponieważ nigdy nikomu nie odmawiała pomocy, więc i tym razem otwarła ramiona z miłością dla dzieci, i przyjmowała wszystkie: maleńkie i starsze, chore i bezdomne. W miarę jak wzrastała pożoga wojenna, do furty pukało coraz więcej opuszczonych dzieci. (...) Liczba dzieci stale wzrastała, a zasobów materialnych znikąd nie było; nieraz zdawało się, że już nie będzie co dać dzieciom na śniadanie... lecz Opatrzność Boża w widoczny sposób przychodziła z pomocą. Ile miłości wkładała w to dzieło Matka Teresa ten tylko może coś o tym powiedzieć, kto tego doświadczył, lub widział jej codzienny trud. (...)
Dać ubogim część majątku, nawet rozległe włości, to jeszcze nie to, co dać siebie i służyć biednym z miłością i oddaniem. (...) Ileż razy trzeba było biegać za każdym kawałkiem chleba, czy ubraniem (...). Niejeden by ręce opuścił i zwątpił. Tego nie uczyniła Matka Teresa. Przeciwnie, wszystkich krzepiła na duchu, uśmiech nie schodził z jej twarzy. Była pełna wiary, że jeżeli Bóg przysłał jej kogoś po pomoc, to pomoc ta nadejdzie. I rzeczywiście, Bóg błogosławił jej dziełu i cudownie wprost opiekowała się Zgromadzeniem w najcięższych chwilach wojny. Zawołaniem zmarłej było hasło: „Bóg i Ojczyzna”. Rozwijała w sercach córek swoich miłość tych ideałów, świecąc sama przykładem. Nic więc dziwnego, że dzisiaj wyległo całe miasto, by po raz ostatni pożegnać tę, której cechą było czynić dobrze na ziemi.
Źródło: Kronika Domu Generalnego Zgromadzenia, t. 1.
15 lipca 1946 r. na cmentarzu podczas pogrzebu biskup pomocniczy Diecezji Częstochowskiej Stanisław Czajka powiedział:
Ta (…) winna być w rzędzie kandydatek do beatyfikacji. Należy bowiem do tych dusz, które walcząc o przyjście Królestwa Chrystusowego nie ugięły się przed trudami i cierpieniami. Mieszkańcy Sosnowca, tak licznie zebrani tutaj w oddaniu Jej ostatniej przysługi – dają dowód swego szacunku i czci, jaka ich serca napełniła względem założycielki Sióstr Karmelitanek Dzieciątka Jezus. Dzieło Jej trwać będzie, bo było budowane cierpieniem i ofiarną miłością. Służyła wiernie Bogu i ludziom, przeto nagroda jej wielka być musi przed Bogiem.
Źródło: Kronika Domu Generalnego Zgromadzenia, t. 1.
W „Gościu Niedzielnym” z sierpnia 1946 r. dr Stefan Iwaniecki pisał:
12 lipca zmarła w Sosnowcu Matka Teresa Kierocińska, Założycielka Sióstr Karmelitanek Dzieciątka Jezus. Ze względu na walory umysłowe, wyrobienie wewnętrzne i szeroką pracę społeczną, zmarła Matka Teresa należała do najwybitniejszych ludzi katolickiego czynu w naszej Ojczyźnie. Poznawszy stosunki na terenie Sosnowca i całego Zagłębia Dąbrowskiego, widziała, że trzeba tam pracy zorganizowanej wielu rąk i serc ofiarnych, pracy zwłaszcza nad dziećmi opuszczonymi i zaniedbanymi... Nie patrzyła na środki materialne, zaczęła święte dzieło, mówiąc po ludzku, z niczego. Nie miała ani domu, ani pieniędzy na otwarcie Zakładu, ale nieugiętą stanowczość, ofiarność i poświęcenie, a zwłaszcza miłość do opuszczonej dziatwy, dopomogły Matce Teresie przezwyciężyć wszelkie trudności. Stworzyła w Sosnowcu przy ul. Wiejskiej 25, tętniący życiem ośrodek pracy charytatywnej katechizacji dzieci w szkołach powszechnych, opieki nad dziećmi, sierotami, pracownie dziewcząt. Błogosławione skutki tej pracy dały się wkrótce poznać po zmianie, jaka nastąpiła w sercach młodzieży i w umysłach starszych ludzi, często uprzedzonych do Kościoła... Dokonała Matka Teresa czynu wielkiego nikłymi środkami, bo miała serce wielkie, pełne dobroci i współczucia dla cierpiących. Toteż mieli do Niej zaufanie i głęboki szacunek przede wszystkim ludzie pracy, robotnicy, a najwięcej dzieci, znajdujące u Niej serce Matki. Siłę do ustawicznej ofiary czerpała Matka Teresa z głębokiego życia wewnętrznego, modlitwy i miłości. Toteż jest doskonałym wzorem, jak należy wzniecić ducha Ewangelii w naszych czasach i jak pełnić służbę społeczną ofiarnym i odważnym czynem. Pogrzeb Matki Teresy w dniu 15 lipca był prześliczną manifestacją wdzięczności, jaka sobie zdobyła w ośrodku swej pracy w Sosnowcu.
S. Iwaniecki, W służbie Boga i bliźnich, „Gość Niedzielny” R. 19 (1946), nr 32 z 11 sierpnia.
Na łamach „Rycerza Niepokalanej" we wrześniu 1946 r. dr S. Iwaniecki zamieścił notatkę:
Śp. Matka Teresa umiała trafić każdemu do serca, uczynkiem i prawdą, tego żądała od Niej miłość Boga i bliźniego, miłość apostolska, miłość czynna, pełna ofiary i poświęcenia. W miłości płonęła i strawiła swe życie dla ludu robotniczego, na najuboższych ulicach i dzielnicach miasta Zagłębia Dąbrowskiego.
S. Iwaniecki, Apostołka robotników, „Rycerz Niepokalanej” R. 25 (1946), nr 9(229) z września.
O. Bernard Smyrak OCD w książce pt. W służbie miłości pisał o Matce Teresie:
Choć czyny jej i poświęcenie nie rzucały się w oczy za życia, bo umiała się jakoś dziwnie ukryć w gronie swoich Sióstr zakonnych - niemniej jednak wyryły się głęboko w sercach i pamięci ludzkiej i zapewniły jej nieśmiertelną pozycję w wielkim dziele miłosierdzia chrześcijańskiego w naszej Ojczyźnie. […]
12 lipca 1946 roku zasnęła cicho w ubogim klasztorku, w Sosnowcu, przy ul. Wiejskiej, Matka Teresa od św. Józefa. Pogrzeb tej zakonnicy mało dotąd znanej, nawet na terenie samego Sosnowca, stał się prawdziwą manifestacją katolicką. Szarymi ulicami przemysłowego miasta, posuwał się pochód raczej procesyjny, aniżeli pogrzebowy. Dzieci w bieli, sztandary białe, długi szereg sióstr w białych płaszczach, 30 z górą księży, J. E. Ks. Bp. Częstochowski i wielotysięczny tłum, różnych zapatrywań i przekonań, prowadził na miejsce wiecznego spoczynku cichą i ukrytą zakonnicę. Gdzież przyczyna, tego uznania i entuzjazmu? Czym zasłużyła sobie skromna zakonnica na taki iście królewski pogrzeb? „Umiała zapomnieć o sobie, by pamiętać o innych, umiała zaprzeć siebie i cierpieć by innym życie osładzać" – te słowa ks. Biskupa Czajki, wyrzeczone nad trumną Matki Teresy, tłumaczą nam jej wielkość pozagrobową. I choć czyny jej i poświęcenie nie rzucały się w oczy za życia, bo umiała się jakoś dziwnie ukryć w gronie swoich Sióstr zakonnych – niemniej jednak wyryły się głęboko w sercach i pamięci ludzkiej i zapewniły jej nieśmiertelną pozycję w wielkim dziele miłosierdzia chrześcijańskiego w naszej Ojczyźnie. Toteż dzisiaj, gdy nawołuje się wszystkich do czynu społecznego, Kościół katolicki w Polsce z prawdziwą dumą może wskazać swym szermierzom świetlaną postać Matki Teresy Kierocińskiej, stojącą obok takich ludzi poświęcenia, jak: Brat Albert Chmielowski, Wanda Malczewska, Matka Siedliska i inni.
o. Bernard Smyrak OCD, W służbie miłości, Kraków 1947
Założyciel Zgromadzenia sł. B. Anzelm Gądek tak scharakteryzował Matkę Teresę w swoich wspomnieniach:
Wybrałem tę, która ze wszystkich może najmniej była znaną służącą u Sióstr Albertynek, cichą, ukrytą, nawet tercjarkom mało znaną. Zgodziła się podjąć dzieła i pracy, o której tak jak ja nie miała pojęcia. Miała jednak ducha, który się nie załamuje. (...) Prawdziwie cudowną była łaska, ale i heroiczna M. Teresa, że nie rzuciła wszystkiego, że się nie załamała. (...) Tu się okazała nadprzyrodzona cnota wiary – ufności i męstwa w świętą sprawę – heroiczne wysiłki duchowe i fizyczne Matki Teresy, by mimo wszystko wytrwać, nie cofnąć się, nie załamać się i nie pozwolić się złamać.
Stwierdzanie bp. Stanisława Czajki:
„Jadę na pogrzeb Świętej!” zapamiętał dobrze młody kapłan Stefan Bareła. Przywołał je 11 listopada 1976 r., gdy jako ordynariusz częstochowski przyjmował delegację Zgromadzenia Sióstr Karmelitanek Dzieciątka Jezus, która prosiła o wszczęcie procesu beatyfikacyjnego. Dorzucił przy tym zdanie: „Skoro mój biskup miał takie zdanie o Matce Teresie, to ja nie mogę być gorszy”. 14 października 1983 r. bp Stefan Bareła rozpoczął dochodzenie kanoniczne na terenie diecezji częstochowskiej w sprawie wyniesienia na ołtarze Matki Teresy Kierocińskiej.
31 marca 1982 r., podczas ekshumacji doczesnych szczątków Matki Teresy bp Stefan Bareła powiedział:
Duch Święty skłania nas do gorącej modlitwy o beatyfikację, ale też budzi w nas pragnienie osobowego wzoru błogosławionej, daj Boże jak najszybciej, błogosławionej Sługi Bożej obecnie Matki Teresy. Jak bardzo pragnie tego wzoru osobowego Polska, tego wzoru, którym jest Matka swego Zgromadzenia i Matka najuboższych tego Zagłębia, Matka maluczkich.
31 marca 1982 r. po uroczystościach ekshumacyjnych, postulator generalny na rzecz polskich spraw beatyfikacyjnych i kanonizacyjnych w Wiecznym Mieście, o. Michał Machejek OCD wypowiedział słowa:
Matka Teresa ukochała Sosnowiec. Mimo różnych propozycji polepszenia sobie życia, nie opuściła miasta i jego ludu. Wrosła mocno w ten teren i jak dąb zapuściła głębokie korzenie duchowe i nie uległa zawieruchom i burzom dziejowym. Wytrwała. Została na tej piaszczystej ziemi, ale pośród serc życzliwych, gorących i wdzięcznych. Dlatego duchowo czuła się tu dobrze. Wróciła do Was, aby prosić o to, czego Wam za życia nie mogła dać. Teraz jest mocniejsza przed tronem Boga, którego bez granic ukochała. Bóg jej niczego nie odmówi dla Waszego dobra. Wierzcie jej słowom.
14 czerwca 1985 r. – w setną rocznicę urodzin Sługi Bożej – wicepostulator sprawy beatyfikacyjnej ks. prałat Zdzisław Wajzner podczas homilii mówił:
Wszędzie na świecie Bóg ma swoich utajonych świętych. I do takich utajonych świętych należała wasza Matka Założycielka. Utajona w tej sosnowieckiej biedzie, utajona w tym bezrobociu, w tej walce o chleb. Ona niosła w sobie ducha Wieczernika. Dziś w setną rocznicę Jej urodzin mamy najlepszą okazję, by Bogu wyśpiewać serdeczne Magnificat za to, że wśród nas, wśród naszej nędzy, wśród naszej znikomości żyją ludzie, których rozpiera świętość – utajona święta, wasza Matka Założycielka.
15 października 1985 r. w Sosnowcu o. Otto Filek OCD na zakończenie konferencji powiedział:
Tak jak Hiszpanie chlubią się la Santa Teresa, a Francuzi Małą Teresą klauzurową, tak my możemy się chlubić naszą Matką Teresą – wielką miłośnicą Boga i ludzi, która nam zostawiła testament miłości, mówiąc, że taka będzie przyszłość, jaka będzie teraz nasza miłość; taka nasza przyszłość jaki stopień naszej miłości na ziemi.
10 lipca 1996 r. w katedrze sosnowieckiej podczas sympozjum z okazji 75. rocznicy powstania Zgromadzenia Sióstr Karmelitanek Dzieciątka Jezus i 50. rocznicy śmierci Sługi Bożej Teresy Kierocińskiej nuncjusz apostolski abp. Józef Kowalczyk powiedział:
Wierność własnemu charyzmatowi nakazuje osobom konsekrowanym, by dawały wszędzie świadectwo jednoznaczne i jawne na wzór proroków, którzy nie boją się narazić nawet własnego życia. Takim przykładem odważnego proroka była Wasza Matka, Sługa Boża Teresa Kierocińska.
11 lipca 1996 r. podczas jubileuszowego sympozjum w katedrze sosnowieckiej ordynariusz diecezji bp. Adam Śmigielski SDB zaznaczył:
Ona tak bardzo skromna osoba, nigdy chyba nie przypuszczała, jak bardzo jest drogą dla mieszkańców tej ziemi, ziemi czasami upodlonej i znieważonej, dla mieszkańców, którzy Ją nazywali Matką robotników Zagłębia. Oni to dopiero zrozumieli po Jej śmierci, że przecież mieli niewiastę mądrą, która przez mądrość swoją łączyła się z Bogiem, bo ona była posłana przez Boga do nich.
12 lipca 1996 r. w 50. rocznicę śmierci Sługi Bożej w katedrze sosnowieckiej homilię wygłosił metropolita częstochowski abp Stanisław Nowak. Matkę Teresę Kierocińską ukazał jako osobę zapatrzoną w Boga. Oto fragment tej homilii:
Zmarły niedawno słynny filozof, Żyd pochodzenia litewskiego, Emanuel Lewinas, zostawił nam zdanie, które niech nas wprowadzi w tajemnicę śmierci Matki Teresy Kierocińskiej, śmierci którą można nazwać błogosławioną. Lewinas powiedział: „Po Oświęcimiu inaczej trzeba mówić o człowieku, inaczej o nim myśleć, inaczej o nim filozofować, Trzeba zmienić definicję człowieka”. Straszne oskarżenie po Oświęcimiu. To powiedzenie wiąże się z Matką Teresą, bo ona umierała tuż po skończeniu się tragedii Oświęcimia. Ostatnie chwile swojego życia, swoją wielką troskę o ubogich, o robotników, Żydów wypełniała jakby w cieniu obozu oświęcimskiego i to zarówno w odniesieniu do czasu jak i miejsca. Położone kilkadziesiąt kilometrów od Oświęcimia Zagłębie stało się miejscem jej ofiarnej służby Bogu i ludziom. Właśnie w tym kontekście posługa Matki Kierocińskiej staje się jakby znakiem i światłem w ciemnym świecie nowej, po oświęcimskiej definicji człowieka.
W połowie XX wieku stanęła przed nami Matka Teresa jako obrończyni człowieka, jako ta, która prowadziła też jakąś wojnę, ale nie przeciwko człowiekowi lecz o człowieka. Wnikając w świadectwa, teksty, wspomnienia o Matce Kierocińskiej widzimy jak umiała walczyć o sprawy ludzkiej godności. To był eliaszowy bój o Boga w człowieku. Wychowawczyni, Współzałożycielka Zgromadzenia mającego na uwadze dzieła wychowania, rozpoczęła gorliwy bój o wartości religijne i ludzkie. Ta troska o człowieka szła jednak inną drogą niż hasła współczesnego humanizmu, daleka była od drogi antropocentryzmu mówiącego, że tylko człowiek istnieje, a Bóg istnieć nie może, bo zagraża człowiekowi. Takie przecież poglądy podsuwał król ateistów Jean Paul Sartre, taką wizję świata opisywał Marks. Oni widzieli w Bogu zagrożenie dla człowieka. Owocem takiej filozofii stało się jakieś wielkie zniszczenie, spustoszenie ludzkiej duszy.
Matka Teresa Kierocińska w swojej działalności pokazała nam prawdziwą drogę do człowieka, do jego sumienia, serca, do jego wielkości i zbawienia. Jakże pięknie wygląda jej miłość wobec Żydów. Kiedy zarzuca się Polakom wielki antysemityzm, argumentem przeciwko niemu są nasze polskie zakony, a także liczna grupa ludzi świeckich, którzy narażali życie ratując żydowskie dzieci. Matka Teresa i jej Zgromadzenie Karmelitanek Dzieciątka Jezus też należą do tych, którym trzeba byłoby zasadzić Drzewo Sprawiedliwych tego świata. Ona szła z pomocą do każdego człowieka, bez uprzedzeń, bez względu na rasę czy światopogląd. W tym zawiera się prawdziwy humanizm.
Trzeba, abyśmy postawili pytanie o źródła takiej postawy, skąd ten zdrowy humanizm, skąd to odważne bronienie ludzi z narażeniem własnego życia, wyciąganie rąk po dzieci żydowskie, skąd to przybliżanie się do ludzkiej biedy i klękanie wprost przed dzieckiem zapomnianym i zaniedbanym? Taką postawę widać do dziś w całym Zgromadzeniu. Widziałem nieraz, choćby tu w Sosnowcu czy w Czeladzi, to rozmiłowanie Sióstr w biednych dzieciach. Skąd ta miłość do dziecka? Odpowiedź jest jedna z duchowości Matki Teresy, z charyzmatu Zgromadzenia, z wielkiej teologii dziecięctwa Bożego.
Znamy dobrze powiedzenie Adama Mickiewicza: „Mówi głupi: niech wyschną wszystkie wody w górach byle mi płynęła w miejskich rurach”. Nie ma wody tam gdzie nie ma źródeł. Święci szukają i docierają do źródeł. „Jak łania pragnie wody ze strumienia, tak tęskni za Tobą dusza moja, mój Boże” – modli się psalmista.
Matka Teresa Kierocińska tęskniła do źródeł i tam czerpała wodę. Ojciec Anzelm Gądek – może niedługo Sługa Boży – główny Założyciel tego Zgromadzenia, wyczytał i opracował teologię dziecięctwa Bożego, a Matka Teresa zastosowała ją w wyjątkowy sposób. Chociaż Ojciec Anzelm żył teologią dziecięctwa Bożego, to była to jednak w zasadzie teologia bardziej spekulatywna, teologia kontemplacji tej prawdy. Matka Kierocińska natomiast uprawiała tę teologię na kolanach i w działaniu.
Matka Teresa była teologiem życia, karmelitanką wpatrującą się w Boga oczami Eliasza, św. Jana od Krzyża i św. Teresy Wielkiej. Bóg jej wystarczał. Wpatrzona w ducha Karmelu, w ducha kontemplacji, jednocześnie żyła aktywnym działaniem na rzecz Boga. Właśnie dlatego tak krzątała się przy biednych dzieciach, przy ludzkich sprawach, przy robotnikach i ludziach Zagłębia. Widziała w nich Boże Dziecię, Jezus-Dziecię. Bóg jako dziecko przychodzi do człowieka i taki też przyszedł do Matki Teresy, jako płaczące dziecko, żyjące w pokorze, czystości i posłuszeństwie. Takim dzieckiem zafascynowała się Teresa Kierocińska i razem z Ojcem Anzelmem stała się przedstawicielką kierunku, który można nazwać kontemplacją Boga przy ludzkich nogach.
W dzisiejszych czasach kontemplację należy zanieść do ludzkich nóg. Trzeba tak ją przeżywać, tak nią się modlić, żeby wypływała z niej olbrzymia energia do służby i obrony człowieka. Bronić człowieka, bronić nienarodzonych, bronić sumień dzieci może tylko człowiek zapatrzony w Boga. Matka Teresa potrafiła to doskonale. Ona umiała się modlić przy człowieku, być bratem, siostrą człowieka.
Nazywamy Teresę Kierocińską matką, ale ona była dla ludzi chyba bardziej siostrą. W duchu pokory, prostoty, jak gdyby równości z innymi, po siostrzanemu towarzyszyła ludziom. Dzisiejszy świat tak bardzo potrzebuje braterstwa i siostrzanej troski. Matka Kierocińska, człowiek pierwszej połowy tego wieku, człowiek żyjący w strasznych czasach okrutnych wojen, umierała niedługo po Oświęcimiu, ale umiała żyć miłością mimo tego strasznego doświadczenia ludzkiej słabości. O Oświęcimiu mówi się, że niebo powinno nad nim milczeć i nie ma w nim miejsca na krzyż. Jakby na przekór tym słowom Matka Teresa umiała ten krzyż zauważyć, walczyć o ten krzyż i być przy człowieku mimo jego nędzy. Właśnie dlatego postać Matki Kierocińskiej odczytujemy jako wielkie światło w mrokach XX wieku. W obliczu nowego Tysiąclecia modlimy się, aby to światło jeszcze bardziej zajaśniało, prosimy Boga o dar beatyfikacji Matki Teresy, aby stała się ona znakiem dla świata.
W tym pragnieniu jest też i dla nas ważne zadanie – trzeba byśmy bardziej szturmowali niebo o łaskę beatyfikacji, trzeba, byśmy bardziej wierzyli w piękno duszy Matki Kierocińskiej i nieśli przesłanie jej życia całemu Zagłębiu, Ziemi Wieluńskiej i Częstochowskiej, całej Polsce i całemu Kościołowi. Bardzo nam zależy, aby była świętym kwiatem tej ziemi, zwłaszcza, że ani ziemia sosnowiecka, ani częstochowska nie wydały jeszcze takich świętych, których Kościół uroczyście by kanonizował. Ufamy, że niedługo na ołtarze wejdą męczennicy Oświęcimia, ale żywimy również nadzieję na wyniesienie do godności błogosławionych naszej Matki Teresy. Aby się tak stało potrzeba wielu znaków promieniowania jej świętości w naszych czasach. Po 50 latach od śmierci Matki Kierocińskiej dziękujemy jej za to co dała tej ziemi i pokornie prosimy: Boże, spraw by nastąpiła upragniona chwila beatyfikacji Matki Teresy! Daj nam nowe światło odkrycia tajemnicy jej świętości, byśmy w tym świetle umieli naśladować Ciebie. Amen.
12 lipca 1996 r. podczas jubileuszowego sympozjum w Sosnowcu, kanclerz kurii sosnowieckiej ks. prałat dr Czesław Tomczyk zakończył swój referat osobistym świadectwem:
31 grudnia 1985 roku otrzymałem nominację od obecnego tutaj Metropolity Częstochowskiego, wtedy Biskupa Częstochowskiego, dekret z poleceniem przewodniczenia Trybunałowi Kanonizacyjnemu... Wiadomo, że dochodzenia i dokumenty są objęte tajemnicą, ale co powiedzieć mogę. Osobiście jestem głęboko przeświadczony, po przesłuchaniu wielu świadków pod przysięgą, że Matka Teresa Kierocińska odznaczała się heroicznością cnót, świętością życia i ufam, że została zaliczona nie tylko do Sprawiedliwych Wśród Narodów, ale znajduje się wśród sprawiedliwych, o których Chrystus mówił na Górze Ośmiu Błogosławieństw. A nam trzeba się modlić, by Opatrzność Boża, a bądźmy wobec Opatrzności Bożej natarczywi, ale pokorni, dała znak zewnętrzny, że chce Jej beatyfikacji, a wtedy będziemy się cieszyć darem nowej błogosławionej. Będzie błogosławioną Ziemi Częstochowskiej, Wieluńskiej, była przecież córką tamtej ziemi i będzie błogosławioną Matką tego terenu, gdzie spędziła 25 lat niezmiernie pracowitego i świętego życia.
31 grudnia 1997 r. po mszy świętej sprawowanej przez ordynariusza Diecezji Sosnowieckiej bp. Adama Śmigielskiego o. Michał Machejek OCD powiedział:
Czcigodny Księże Biskupie tej nowej diecezji, czcigodni Księża Salezjanie.
[…] 75 lat to Zgromadzenie zapuszcza w piaskach Zagłębia swoje korzenie. Dzisiaj będzie trudno je wyrwać, ponieważ za tym Zgromadzeniem u Boga oręduje M. Teresa od św. Józefa a także Ojciec Święty, który również pragnie beatyfikacji M. Teresy.
[…] Ona jest nie tylko Matką ale jest chlubą waszej diecezji! To naprawdę wielka postać, która zasłużyła sobie u Boga na tę wielką cześć i chwałę, ponieważ tu, w krainie ludzi bezdomnych i sióstr bezdomnych ona właśnie utwierdziła istnienie tego Zgromadzenia i ono dzisiaj istnieje i – jak Ks. Biskup powiedział – rozwija się, nie tylko w diecezji częstochowskiej, jak dawniej, w kieleckiej, ale i w nowej Diecezji Sosnowieckiej. Jesteśmy bardzo wdzięczni Ekscelencji, który obiecał nam, że wspomni Ojcu Świętemu podczas wizyty „ ad limina” o konieczności beatyfikacji. Naturalnie, popieramy go całym sercem. […] Niech Zgromadzenie rozwija się. Księżom Salezjanom w parafii pomaga, a przede wszystkim niech otacza miłością Księdza Biskupa, jako Ojca tej diecezji, ażeby diecezja tak młoda rozwijała się i nie zrażała się żadnymi trudnościami tak, jak Matka Teresa to pokazała w swoim życiu. Coś nadzwyczajnego, jak ona potrafiła znieść wszystkie straszne cierpienia, które miała podczas fundacji tego klasztoru w Sosnowcu! To były czasy powojenne, nędza po prostu. Musiała tę nędzę ratować, duchowo podnosić. I Ona to uczyniła.
A więc jest chlubą Zagłębia! – Dziękuję (Ostatnie słowa o. Michał wypowiadał ze wzruszeniem)
14 czerwca 1999 r. podczas wizyty w Sosnowcu ojciec święty Jan Paweł II wypowiedział znamienne słowa:
Uczmy się tej wrażliwości na człowieka i na jego sprawy, wpatrując się w życie i posługę patrona waszej diecezji, świętego Brata Alberta Chmielowskiego i Sługi Bożej Matki Teresy Kierocińskiej, zwanej Matką Zagłębia. Oni z wrażliwością odkrywali cierpienie i gorycz tych, którzy nie potrafili odnaleźć swojego miejsca w ówczesnych strukturach społecznych i ekonomicznych i nieśli pomoc najbardziej potrzebującym. Program, jaki oni wytyczyli, jest zawsze aktualny. Również u końca dwudziestego wieku uczą nas, że nie można zamykać oczu na biedę i cierpienia tych, którzy nie potrafią lub nie mogą odnaleźć się w nowej, często skomplikowanej rzeczywistości. Niech każda parafia staje się wspólnotą ludzi wrażliwych na los tych, którzy znajdują się w trudnej sytuacji.
Poszukujcie coraz to nowych form dla tej pracy. Niech będą zachętą dla wszystkich słowa Pisma Świętego: Chętnie dawaj ubogiemu, niech serce twe nie boleje, że dajesz. Za to będzie ci Pan, Bóg twój, błogosławił w każdej czynności i w każdej pracy twej ręki (por. Pwt 15, 10).