12 grudnia 2022
poniedziałek, 12.12.2022
18:00
Kościół p.w. Najświętszego Oblicza Pana Jezusa sióstr karmelitanek Dzieciątka Jezus
ul. Matki Teresy Kierocińskiej 25, Sosnowiec
W domu macierzystym odbyło się Spotkanie z Matką Teresą Kierocińską. Jest to już dziesiąte spotkanie, które zgromadziło czcicieli pragnących pogłębiać tematykę życia i duchowości czcigodnej sługi Bożej. O godz. 16.00 przybyłych gości oprowadziła po muzeum s. Bogdana Batog CSCIJ.
O godz. 17.00 na sali multimedialnej odbył się wykład s. Wiktorii Szczepańczyk CSCIJ.
O godz. 18.00 w kościele zakonnym p.w. Przenajświętszego Oblicza Pana Jezusa ks. Grzegorz Koss celebrował Eucharystię w intencji beatyfikacji m. Teresy Kierocińskiej i we wszystkich intencjach uczestników. Wygłosił też tematyczną homilią. Zamieszczamy treść i nagranie homilii.
Bezpośrednio po Mszy św. odczytano prośby i podziękowania składane na sarkofagu czcig. sł. Bożej i przysyłanych pocztą elektroniczną.
Czciciele modlili się też osobiście przy sarkofagu czcig. sługi Bożej.
Spotkanie zakończyło się poczęstunkiem na sali Matki Bożej.
Prymat Boga w życiu Matki Teresy Kierocińskiej, prelekcja s. Wiktoria Szczepańczyk CSCIJ.
Matka Teresa Kierocińska została nazwana „mistyczką Zagłębia”[1]. Tak o niej mówił ks. prof. Stanisław Urbański – autorytet teologii duchowości. Czcigodna Sługa Boża w swym życiu odkryła wartość modlitwy jako osobistego, miłosnego spotkania z Bogiem i – wzrastając w niej – doszła do tego, że modlitwa przenikała całe jej życie i podejmowane prace.
Jej otwarciu na wartości duchowe sprzyjały warunki domu rodzinnego. Janina wzrastała w atmosferze religijnej, a od dnia Pierwszej Komunii świętej dojrzewało w niej pragnienie całkowitego poświęcenia się Bogu. Analiza spuścizny Matki Teresy pozwala na stwierdzenie, że modlitwę uważała ona za swoiste zwierciadło, w którym dusza ogląda samą siebie w Bogu, poznając swoje wady i słabości.
Czcigodna Sługa Boża była osobą, dla której Bóg i więź z Nim, a zwłaszcza więź, którą w życiu duchowym określamy jako zjednoczenie z Bogiem czy świętość, były sprawą podstawową. Jej mistyczne zjednoczenie z Bogiem miało wymiar oblubieńczy. Jezusa jako Oblubieńca przedstawiała formowanym przez siebie siostrom. Głęboka komunia Matki Teresy z Bogiem uwidaczniała się zarówno w wielkich przedsięwzięciach, jak i w tych zwyczajnych, codziennych obowiązkach i sprawach. Wszystko cokolwiek czyniła, miało swoje źródło w umiłowaniu Boga nade wszystko. We wspomnieniach sióstr często występują świadectwa o tym, że m. Teresa Kierocińska kierowała je przed tabernakulum, aby tam szukały umocnienia, zrozumienia i radości. Siostra Brunona Młynarska zaświadczyła: „Gdy miałam jakieś trudności zewnętrzne czy wewnętrzne […] zawsze odsyłała mnie do tabernakulum, [mówiąc] tam dziecko uspokoisz się i zaczerpniesz siły. Często widywałam Naszą Matkę przed tabernakulum, która klęczała cała zatopiona w adoracji”[2].
Oprócz wymiaru oblubieńczego zjednoczenia mistycznego z Bogiem, m. Teresa podkreślała też wymiar wolitywny. Zjednoczenie z Bogiem oznaczało dla niej przede wszystkim zjednoczenie jej własnej woli z wolą Bożą, czyli pragnienie i pełnienie tego, czego pragnie Bóg. Nawet jeśli wymagało to wzięcia krzyża lub wiązało się z niezrozumieniem, upokorzeniem, przyjęciem własnej słabości itp. Bez słowa narzekania, i z uległością dziecka umiała zaakceptować to wszystko, co Bóg stawiał na jej drodze. W jednym z listów do sióstr Zgromadzenia pisała, że „największa świętość to złączenie naszej woli z wolą Boga”[3].
Matka Teresa Kierocińska przeżywała swe zjednoczenie z Bogiem w codzienności, na małej drodze dziecięctwa duchowego. Pod kierownictwem duchowym Założyciela sł. B. o. Anzelma Gądka wzrastała w rozumieniu i umiłowaniu duchowości karmelitańskiej. Zjednoczenie z Bogiem w codziennym życiu m. Teresy wyrażało się najpierw podejmowanym wysiłkiem pracy nad sobą, by następnie żyjąc w obecności Bożej podejmować trud codziennych zajęć. To sprawiało, że potrafiła zachować cierpliwość, jedność i harmonię w życiu. Nie załamywała rąk, nie zniechęcała się, wzbudzała intencję przed każdą czynnością. Oddanie się Bogu dokonywało się w aktywnym jej życiu. Matka Teresa prowadząc wewnętrzny dialog miłości, była ciągle niejako zanurzona w Bogu.
Matka Teresa swym przykładem i słowem pragnęła siostrom wlać tę miłość Boga nade wszystko, która przejawia się w czynie. Charakterystyczną cechą, która mocno znamionowała postawę m. Teresy była wrażliwość na potrzeby bliźnich. W bardzo trudnych czasach nieraz mówiła: „Siostro pamiętaj być dobrą i hojną dla biednych, niczego im nie odmawiać, chociaż byśmy miały nie zjeść, im dać trzeba, bo w nich mamy widzieć Chrystusa dla któregośmy tu przyszły, by Mu służyć, więc teraz jakżeż można Mu coś odmówić, a o ile hojni będziemy dla biednych, tak i Bóg dla nas hojnym będzie, co już tak wiele doświadczyłam w swym życiu. Dałam dużo, a jeszcze więcej dostałam; ale my nie dawajmy dlatego, byśmy dostali, ale z miłości dla Miłości”. Miejscem oddziaływania na społeczeństwo Zagłębia była także kaplica domu macierzystego. Korzystało z niej wiele osób, z racji oddalenia od kościoła parafialnego. Matka Kierocińska z radością obserwowała wzrost wiernych uczęszczających na nabożeństwa. „Ludzi w dzień powszedni na Mszy św. bardzo dużo. Dzisiaj była nabita kaplica. Miło patrzeć jak gorąco zanoszą swe prośby do Pana. Bóg ma swoje zamiary”[4].
Zjednoczenie z Bogiem w codzienności uznano za fenomen świętości Matki Kierocińskiej. Jej życie zostało przemienione pod wpływem miłości Boga, którego wciąż szukała. Żyjąc w Bogu, pozostawała wrażliwą na codzienne wezwania i zdolną dawać miłość w sposób heroiczny .
[1] Por. S. Urbański, Wprowadzenie [w:] „Miłość Boga mierzy się miłością bliźniego”. Duchowość sługi Bożej Teresy od św. Józefa (Janiny Kierocińskiej, 1885–1946) Współzałożycielki Zgromadzenia Sióstr Karmelitanek Dzieciątka Jezus. Dokumentacja IV Sympozjum, red. S. Urbański, W. Gałązka, K.Z. Dubel, Warszawa – Sosnowiec 2011, s. 15.
[2] AMTK, Wspomnienia, t. 26, s. 69-70, Wsp. B. Młynarskiej [1954].
[3] Por. AMTK, List m. T. Kierocińskiej do sióstr w Czernej.
[4] AMTK, List m. T. Kierocińskiej do s. Magdaleny Wróbel [Sosnowiec, 10 II 1934].
Homilia
Kazanie ks. Grzegorza Kossa wygłoszone w dniu 12 grudnia 2022 roku w kościele pw. Najświętszego Oblicza Pana Jezusa w Sosnowcu z okazji mszy św. sprawowanej w intencji uproszenia beatyfikacji czcigodnej sługi Bożej m. Teresy Kierocińskiej
Siostry i Bracia!
Wczorajszą trzecią niedzielą Adwentu, niedzielą radości Gaudete, rozpoczęliśmy drugą połowę tego szczególnego okresu liturgicznego. Przekroczyliśmy półmetek Adwentu. Adwent to taki szczególny czas, który jest nam dany po to, abyśmy przygotowali serce dla przychodzącego Pana. Abyśmy niejako nastroili wnętrze dla Tego, który przychodzi. Adwent nam przypomina, że to przyjście nastąpi kiedyś, na końcu czasów. Chrystus Pan chwalebny przybędzie, by okazać w pełni swe zwycięstwo nad złem, grzechem i śmiercią. Nie wiemy kiedy nastąpi ten moment. Może za sto lat, może za miesiąc, a może nie dokończymy tej Mszy świętej. Nie wiemy. Dlatego ważne jest nastrajanie swego serca na to przyjście po to, by spotkanie było wypełnione radością. Adwent przypomina nam, że przygotowujemy również nasze serce na spotkanie z Panem w tajemnicy przeżycia Bożego Narodzenia, Jego wejścia w historię. To dokonało się w przeszłości, ale liturgia jest tą przestrzenią, w której to, co dokonało się kiedyś, staje się dla nas obecne. I możemy Pana spotkać.
Ale Adwent zaprasza nas również do tego, byśmy nastroili nasze serce. Przygotowywali nasze wnętrze na przyjście Pana, które dokonuje się w naszej codzienności. To jest też Jego przyjście. On przychodzi do nas każdego dnia. Jest blisko, jest przy nas i bardzo pragnie, abyśmy spotykali Go w zwykłych okolicznościach naszego życia i by to spotkanie przynosiło nam radość. Św. Bernard w jednym ze swoich adwentowych kazań mówi o przyjściu Pana w miłości. I zapewnia, że właśnie ten, kto ma serce przygotowane, nastrojone na przyjście Pana w zwykłych okolicznościach życia – Pan staje się jego wytchnieniem i pocieszeniem. Pan chce być w nas wytchnieniem i pocieszeniem.
Jak nastroić to nasze serce? Jakie są drzwi, przez które przychodzi Pan, by być naszym wytchnieniem i pocieszeniem? Odpowiedź na to pytanie znajdujemy w dzisiejszym psalmie. Psalmista woła do Boga i treść tego wołania pokazuje nam przez jakie drzwi Pan chce przychodzić do nas. Najpierw psalmista pod koniec pierwszej zwrotki woła: „Boże i Zbawco, w Tobie mam nadzieję”. Jeżeli psalmista woła Pana jako Zbawcę to znaczy, że jest w takiej sytuacji, że nie daje rady. Jest w jakichś kłopotach, trudnościach i spoglądając na Pana wyznaje, że to On z tego kłopotu i tej sytuacji może go wybawić. Woła z nadzieją, że tak właśnie będzie – pokładając w Panu, a nie w kłopotach całkowitą ufność. To jest ta postawa, te drzwi, przez które Pan przychodzi. Postawa ufności rodzi się w tych sytuacjach, gdy sobie nie dajemy rady. Każdy z nas doświadcza takich sytuacji, okoliczności, kiedy sobie nie dajemy rady. Są wezwania rodzinne, doświadczenia przeszłości, z którymi sobie nie dajemy rady. Jest trudna sytuacja wokół nas, wobec której jesteśmy bezsilni. Doświadczenie bezsilności, trudności jest szansą, którą możemy wykorzystać zwracając się z ufnością do Pana, który jest Zbawcą. Ufność otwiera drzwi by On przychodził, by stawał się w tych naszych trudnościach wytchnieniem i pocieszeniem.
Matka Teresa Kierocińska w lipcu 1938 r. zwracając się do sióstr w Sosnowcu mówiła: „Ufajcie i bardzo ufajcie, ale tylko samemu Panu Jezusowi. Pan Jezus nie pozwoli, by nam włosek z głowy spadł. Jeżeli Jemu zaufamy pamiętajcie Drogie Dzieci jeśli tak będziecie ufać nic nam się nie stanie. Przyznam Wam Drogie Dzieci, że Pan Bóg mi dał wielką ufność, że słysząc różne rzeczy jeszcze więcej utwierdzam się w ufności i nigdy ufać nie przestanę”. Ufność o jest ta postawa, te drzwi przez które Pan chce przychodzić, by stawać się wytchnieniem i pocieszeniem.
Psalmista w drugiej zwrotce zwraca się słowami: „Wspomnij Panie na swe miłosierdzie, na swoją miłość, która trwa od wieków. Tylko o mnie pamiętaj w swoim miłosierdziu”. Prosi o miłosierdzie, czyli o taką miłość, która pochyla się nad słabością. Pochyla się nad człowiekiem, który jest grzeszny po to, aby go podnieść. Warunkiem by doświadczyć takiego miłosierdzia jest uznanie swego własnego grzechu, swojej własnej słabości. I zwrócenie się z wołaniem o miłosierdzie. Tak pokorne uznanie i zwrócenie się o tę miłość pochylającą się nad słabością. Prawda o nas jest taka, że nikt bezgrzeszny nie jest. Tymczasem uciekamy od tej prawdy nie chcąc myśleć, nie przyznając się do niej, właśnie trochę wstydząc się. A tymczasem pokorne stanięcie w prawdzie o nas, uznanie naszej grzeszności jest nie po to, by się zdołować, ale zwrócić się z wołaniem o miłosierdzie. Jest tą postawą otwierającą serce na przychodzącego Pana i aby żyć w Jego bliskości.
Matka Teresa podczas rekolekcji w październiku 1937 r. o miłosierdziu Boga pisała tak: „Ja taka brudna, zbryzgana grzechami mogę dążyć do zjednoczenia z Bogiem, a jednak Miłosierdzie Boga tak niezgłębione przebacza mi wszystko i nakazuje mi dążyć ze wszystkich sił do ścisłego zjednoczenia się z Nim”. Miłosierdzie Boga, postawienie na miłosierdzie, wołanie o nie – to jest ta droga, po której Pan przychodzi. Otwarcie drzwi, by doświadczyć jego samego jako wytchnienia i pocieszenia.
I wreszcie w trzeciej zwrotce dzisiejszego psalmu psalmista wyznaje, że Pan pomaga pokornym czynić dobrze. A zatem przypomina nam o tym, że trzecią drogą prowadzącą do spotkania z Panem i tymi drzwiami, które – jeśli otwieramy to prowadzą Pana do naszego wnętrza i pozwalają się z Nim spotkać – jest czynienie dobrze. Są czyny miłosierdzia wobec tych, którzy stają na naszej drodze. Pan przychodzi właśnie w taki sposób utożsamiając się z bliźnimi. Jeśli otwieramy się na nich, to możemy Go spotkać. Otwieramy drzwi, by mógł wejść i stać się dla nas wytchnieniem i pocieszeniem. Aby z wrażliwością patrzyć na bliźniego, by odkrywać sposób, w jaki mogę przyjść z pomocą, czynić dobrze bliźniemu – mamy proste okazje. Każdego dnia takie sytuacje i okoliczności się zdarzają. Potrzebne jest wyczulenie na Pana, który w ubogich przychodzi do nas. Matka Teresa Kierocińska w jednym ze swoich listów pisała wprost: „Miłość Bożą mierzy się miłością bliźniego. Dlatego moje kochane dzieci, niech miłość Boga i bliźniego wielka będzie wśród Was”.
Dziękujmy Panu Bogu za to, że daje nam czas Adwentu, którego połowę już przekroczyliśmy. Dziękujmy za to, że jest to czas, byśmy nastawiali się na Niego i byśmy przygotowywali się do spotkania z Nim w przyszłości. Ale dziękujmy też za to, że dany nam jest czas na to, byśmy nastrajali się na Pana przychodzącego w codzienności. Dziękujmy za słowa psalmu, które są nam dziś ofiarowane, by pokazać nam jak otwierać drzwi na przychodzącego Pana. Dziękujmy za dar słów Matki Teresy, która utwierdza nas w drodze otwierania naszego serca na przyjście Pana. I prośmy byśmy Go w codzienności spotykali, by On naprawdę dla nas stawał się wytchnieniem i pocieszeniem każdego dnia.