12 listopada 2022
sobota, 12.11.2022
18:00
Kościół p.w. Najświętszego Oblicza Pana Jezusa sióstr karmelitanek Dzieciątka Jezus
ul. Matki Teresy Kierocińskiej 25, Sosnowiec
W domu macierzystym odbyło się spotkanie z Matką Teresą Kierocińską. Jest to już dziewiąte spotkanie, które zgromadziło czcicieli pragnących pogłębiać tematykę życia i duchowości czcigodnej sługi Bożej. O godz. 16.00 przybyłych gości oprowadziła po muzeum s. Bogdana Batog CSCIJ.
O godz. 17.00 na sali multimedialnej odbył się wykład s. Wiktorii Szczepańczyk CSCIJ.
Podczas prelekcji s. Wiktoria Szczepańczyk CSCIJ przedstawiła drugą część tematu „Działalność Zgromadzenia Sióstr Karmelitanek Dzieciątka Jezus w ostatnim okresie życia m. Teresy Kierocińskiej (1945–1946)”. Przedstawiła zarys działalności charytatywnej, opiekuńczo-wychowawczej i katechetycznej.
Praca charytatywna sióstr karmelitanki Dzieciątka Jezus, wykonywana na początku z ramienia Zgromadzenia, w okresie powojennym włączona była w działalność diecezjalnych lub parafialnych oddziałów Caritas. Miejscem rozwijającej się wówczas działalności charytatywnej był oddział „Caritas” w Milowicach, gdzie s. Izabella (Helena Hebda) kierowała całością akcji. Od 1945 r. roztaczała opiekę domową nad chorymi, staruszkami oraz dziećmi matek pracujących.
W okresie pookupacyjnym rozpoczął się nowy etap pracy w szkolnictwie. Sytuacja oświaty polskiej po II wojnie światowej była trudna, brakowało nauczycieli i odpowiednich lokali. Zgromadzenie czynnie zaangażowało się w program likwidacji skutków analfabetyzmu i rozbudowy sieci przedszkolnej oraz pracy katechetek w szkołach powszechnych. Organizowanie nauki religii w Zagłębiu Dąbrowskim rozpoczął ks. Paweł Głowala na życzenie dziekana będzińskiego już w lutym 1945 r. Od 3 kwietnia 1945 r. kilka sióstr nauczycielek włączyło się w pracę katechetyczną na terenie szkół państwowych. Po trzymiesięcznym kursie pedagogicznym, kolejne karmelitanki dołączyły do grona katechetek. Dwie z nich jeszcze nie złożyły ślubów zakonnych. Siostry podjęły naukę religii w 10 szkołach powszechnych w Sosnowcu i Będzinie.
Na nowo zorganizowano pracę przedszkoli prowadzonych przez karmelitanki w Sosnowcu i Wolbromiu, wznowiono pracę przedszkola w Polance Wielkiej. Oprócz prowadzenia własnych przedszkoli, siostry współtworzyły dwie miejskie placówki, które jako zakładowe należały do kopalni Milowice, a istniały przy szkołach powszechnych nr 12 i nr 14. Przedszkola te powstały z inicjatywy miejscowego proboszcza ks. Feliksa Gryglewicza. Przedszkola w Milowicach były placówkami dwuoddziałowymi. W styczniu 1946 r. przedszkole przy szkole nr 14, obejmowało opieką 80 dzieci, a w placówce przy szkole nr 12 było 90 dzieci. Siostry zatroszczyły się również o zorganizowanie dożywiania podopiecznych.
Sierociniec w Sosnowcu, utworzony w 1943 r. został urzędowo zarejestrowany w marcu 1945 r. Dnia 31 sierpnia 1946 r. placówka została włączona w struktury „Caritas” diecezji częstochowskiej jako dom dziecka.
Matka Teresa Kierocińska jako przełożona generalna co roku przeprowadzała wizytacje kanoniczne swoich wspólnot. Jesienią 1945 r. przeprowadziła wizytacje w Wolbromiu i Polance Wielkiej. Prawdopodobnie w drugiej połowie czerwca 1946 r. wizytowała dom zakonny w Czernej, a z końcem tegoż miesiąca rozpoczęła wizytować dom macierzysty. Tej już nie dokończyła.
Matka Teresa zmarła 12 lipca (piątek) o godz. 9.35 w klasztorze w obecności sióstr, po kilkudniowych cierpieniach, znoszonych bez skargi i bez środków uśmierzających ból. Było to krótko przed wyznaczoną na 20 lipca 1946 r. datę wyborów nowego zarządu generalnego. Biskup ordynariusz Teodor Kubina dowiedziawszy się o jej śmierci zalecił, „by całe miasto wzięło udział w tym pogrzebie tej, która poświęciła się temu miastu […], aby uczcić naszą wielce zasłużoną Matkę oddaną Kościołowi i sprawom społeczeństwa całego Zagłębia”. Uroczystościom pogrzebowym 15 VII przewodniczył biskup Stanisław Czajka. Po Mszy św. mowę pogrzebową wygłosił ks. Brunon Magott rektor Częstochowskiego Seminarium Duchownego w Krakowie. W swym przemówieniu streścił główne cechy postawy m. Teresy, znanej z uczynków miłosierdzia. Na koniec kaznodzieja zauważył fakt, który nie powinien budzić zdziwienia, że „dzisiaj wyległo całe miasto, by po raz ostatni pożegnać tę, której cechą było dobrze czynić na ziemi”.
Przed swym wyjazdem do Sosnowca bp. Czajka powiedział do księży: „Jadę na pogrzeb świętej!”. Swe przekonanie i opinię o świętości zmarłej wyraził także podczas przemówienia na cmentarzu, stawiając m. Teresę wśród kandydatek na ołtarze. Pogrzeb stał się prawdziwą manifestacją ludności, która chciała uczcić „Matkę Robotników i Apostołkę Zagłębia”. Postawę Matki znacząco oddał o. Anzelm Gądek w słowach: „Miała ducha, który się nie załamuje”.
Po prelekcji s. Wiktorii, o godz. 18.00 w kościele zakonnym p.w. Przenajświętszego Oblicza Pana Jezusa ks. dr Mariusz Trąba celebrował Eucharystię w intencji beatyfikacji m. Teresy Kierocińskiej i we wszystkich intencjach uczestników. Wygłosił też tematyczną homilią. Zamieszczamy treść i nagranie homilii.
Bezpośrednio po Mszy św. odczytano prośby i podziękowania składane na sarkofagu czcig. sł. Bożej i przysyłanych pocztą elektroniczną.
Czciciele modlili się też osobiście przy sarkofagu czcig. sługi Bożej.
Była też okazja nabycia publikacji o m. Teresie.
Spotkanie zakończyło się poczęstunkiem na sali Matki Bożej.
Homilia
Kazanie ks. Mariusza Trąby wygłoszone w dniu 12 listopada 2022 roku w kościele pw. Najświętszego Oblicza Pana Jezusa w Sosnowcu z okazji mszy św. sprawowanej w intencji uproszenia beatyfikacji czcigodnej sługi Bożej m. Teresy Kierocińskiej (Sosnowiec, 12 listopada 2022 – wspomnienie św. Jozafata Kuncewicza)
Szanowne Siostry! Drodzy Bracia!
Kolejne święto Niepodległości minęło – wieńce pod pomnikami złożone, kwiaty na nich powoli więdną, znicze wielu miejscach zapalone, reportaże o wielkich twórcach Niepodległości (oczywiście o tych wielkich, co to się zasłużyli Ojczyźnie, nie o tych małych, którzy zginęli gdzieś tam w boju) wyemitowane, podniosłe kazania oraz przemówienia o tym co ważne, co nas czeka, przed czym stoimy, wygłoszone. Dziś, kolejna sobota. Jak normalnie od 7.00 rano parking przed supermarketem, obok mojej parafii, pełen samochodów, bo trzeba już robić zakupy, tłum jedzie tam i z powrotem, korzystając z pięknej jesiennej pogody.
Wojna na Ukrainie toczy się dalej. A z całą pewnością, od poniedziałku rozpocznie się nasza normalna codzienna wojna polsko-polska, z całą żywiołowością tego co się będzie działo.
W tym czasie bez przerwy powtarzane jest takie słowo – patriotyzm. Organizuje się konferencje, o tym, czym ten patriotyzm dzisiaj jest. Jak patriotyzm jest nam potrzebny, gdzie są granice patriotyzmu, gdzie patriotyzm przemienia się w nacjonalizm i czy ten nacjonalizm to już zły czy jeszcze dobry.
Kościół także zabierał wielokrotnie głos w tych ważnych sprawach. Jest takie oświadczenie naszych biskupów z roku 2017, które potwierdza taką głęboką prawdę, że patriotyzm jest wpisany w miłość bliźniego i stanowi nakaz samego Boga. Nie należy tego patriotyzmu zwalczać, ale trzeba go rozwijać, właściwie kształtować, żyć nim na co dzień, ale tak jak z sumieniem, trzeba ten patriotyzm wychowywać, kształtować właściwie.
To kazanie zostanie dziś oparte jak gdyby na dwóch „nogach”. Pierwsza to właśnie: oświadczenie biskupów o patriotyzmie z roku 2017, a druga „noga” to życiorys M. Teresy Kierocińskiej.
Hagiografowie, którzy zajmują się jej postacią, podkreślają bardzo często, że M. Teresa „już od dziecka wiedziała, że dla Ojczyzny trzeba pracować, a w czasie zagrożenia nawet ofiarować dla Ojczyzny swoje życie”. To jest potwierdzenie tego co dobrze wiemy. To co najważniejsze dla człowieka zaczyna się w rodzinie, w tym sanktuarium rodzinnym gdzie człowiek wzrasta, gdzie przybiera sobie to co najważniejsze na dalsze lata życia.
Nasze wychowanie patriotyczne także zaczyna się w rodzinie, wśród naszych najbliższych. To oni przez swoją postawę, swoje zachowania kształtują nas i uczą. Nawet nie tak bardzo przez to co się mówi, ale jak członkowie rodziny zachowują się, co robią, jak odnoszą się jedni do drugich. To kształtuje także nasz patriotyzm. To, co zaszczepiono w rodzinie Janiny Kierocińskiej, w dzieciństwie i w czasach jej młodości, przybrało konkretny kształt w powołaniu do życia w Zgromadzeniu Sióstr Karmelitanek Dzieciątka Jezus.
Budowanie niepodległej Ojczyzny, to było także budowanie jej siły duchowej oraz praca dla Ojczyzny. Zgromadzenie było i jest częścią Kościoła świętego, ale trzeba to często przypominać, że to Zgromadzenie jest jednym z polskich, rodzimych zgromadzeń. Takim zgromadzeniem, które powstało tutaj, na ziemi polskiej, w naszej Ojczyźnie i stąd wszystko się zaczęło. Co charakterystyczne, Zgromadzenie powstało właśnie w tym czasie w roku 1921, kiedy kształtuje się niepodległa Polska. Można użyć takiego sformułowania, że Zgromadzenie było rówieśnicą niepodległej Ojczyzny, a praca jego członkiń to nie było tylko dzieło religijne, to było także budowanie duchowej, materialnej, społecznej rzeczywistości odrodzonej Polski, odrodzonego państwa polskiego.
Wróćmy do dokumentu z 2017, kiedy to biskupi mówią: „(…) Miłość własnej Ojczyzny wyraża się przede wszystkim przez postawę służby oraz troski i odpowiedzialności za losy i potrzeby konkretnych ludzi, których Pan Bóg postawi na naszej drodze”. (Chrześcijański kształt patriotyzmu, Dokument przyjęty na 375. Zebraniu Plenarnym Konferencji Episkopatu Polski, Warszawa, 14 marca 2017).
Czyż właśnie nie tą odpowiedzialnością za los, postawy, za życie konkretnych napotkanych ludzi, nie była ta nieustanna cicha modlitwa całego Zgromadzenia? Czyż nie temu służyła cała działalność, o których słyszeliśmy na wykładach, opiekuńcza, wychowawcza, charytatywna w okresie międzywojennym? Jak powiedziała M. Teresa: „Kto kocha Boga musi kochać bliźniego, a zatem musi poświęcić się dla drugich”. Taki był cel Zgromadzenia, taki był cel wszystkich prac Zgromadzenia.
Tak samo działo się w okresie II wojny światowej i okupacji niemieckiej. Modlitwa karmelitanek Dzieciątka Jezus nieustannie towarzyszyła konkretnym osobom walczącym na froncie, uwięzionym w obozach m. in. w Oświęcimiu, zaginionym i prześladowanym. Nieustannie modlono się w kaplicy zakonnej o zakończenie koszmaru wojny oraz o pokój. A jednocześnie ze wszystkich sił starano się, w tym tak okrutnym czasie pomóc tym, którzy walczyli o niepodległą i wolną Polskę. Szczególną rolę odegrała w tym czasie, wspólnota właśnie tego klasztoru w Sosnowcu, gdzie pomoc znajdowali polscy patrioci działający i walczący w polskim ruchu oporu.
Niemiecki okupant mógł wydawać kolejne rozporządzenia, dokonywać konfiskat i planować w jaki sposób Zagłębie Dąbrowskie zostanie całkowicie niemczone, ale w tym domu, w tym punkcie, na tym niewielkim skrawku polskiej ziemi nieustannie modlono się o ocalenie dla prześladowanych, o pocieszenie dla płaczących, o siły dla walczących, o zakończenie całej tej wojny i okupacji. A w miarę sił i możliwości ofiarowywano także chleb, posiłek, lekarstwa, schronienie, czy jakąkolwiek inną pomoc, która akurat była potrzebna. W centrum tych wszystkich działań stała zawsze właśnie M. Teresa, podejmując nieraz bardzo trudne decyzje, okazując odwagę i cierpliwość, a przede wszystkim nieustannie ufając Bożej opiece i pokładając nadzieję w Boskim Obliczu, które mogło zasłonić, uchronić przed wszelkim złem
Napisano już setki, tysiące tomów o tym, w jaki sposób Kościół katolicki stał na straży polskiej niepodległości w ciągu wieków, jak o nią walczył, wspierał, jak starał się chronić i ją kształtować, przepełniając wartościami miłości Boga i bliźniego. Można dzisiaj mieć takie wrażenie, że bardzo często i z dziwną gwałtownością, całe owo dziedzictwo, cały ten wysiłek jest czasem dzisiaj odrzucane i negowane. Szkalowanie takich osób jak np. św. Jan Paweł II; ośmieszanie i kpiny z rzeczy dla osób wierzących ważnych i świętych; wstyd, gdy mamy przyznać się do wartości religijnych; nowe próby tzw. kruchtoizacji Kościoła (czyli miejsce Kościoła jest tylko w kruchcie kościelnej, nigdzie więcej!) – to wszystko, to jednak aspekty ciągle jednej, tej samej walki. Ta walka trwa od założenia Kościoła, a tylko my teraz jesteśmy jej bohaterami i jej uczestnikami.
Z taką atencją podchodzimy do dzieła i życia M. Teresy, ale musimy mieć świadomość, że teraz my stoimy w jej miejscu. I tak jak ona, opierała się różnym kłopotom, trudnościom, prześladowaniom i niebezpieczeństwom i przeżywała to bardzo głęboko zawsze w zjednoczeniu z Bogiem. Tak i my, widząc takie ataki, widząc nienawiść i złość teraz my stoimy w jej miejscu. I powinniśmy kierować się takimi zasadami jak ona: czyli bliskim zjednoczeniem z Bogiem, modlitwy i uciekając się do Bożej opieki i ochrony.
Tak jak powiedziałem, dzień Niepodległości powoli minął. Jednym z ważniejszych wydarzeń tego dnia na terenie Sosnowca było uroczyste otwarcie wystawy, którą poświęcono właśnie wybitnym mieszkańcom Zagłębia Dąbrowskiego. Ta wystawa znalazła swoje miejsce w przejściu podziemnym pod Rodem Zagłębia Dąbrowskiego. Prezentowane są tam bardzo różne postacie, którą są związane z Zagłębiem Dąbrowskim. Jest wśród nich też M. Teresa Kierocińska. Z całą pewnością trzeba podkreślić, że obecność jej wizerunku i życiorysu w tym miejscu jest ważna. Jest to coś pozytywnego, coś znaczącego.
Ale gdy zawsze widzę takie wizerunki, tez budzi się we mnie trochę smutna refleksja. Żeby to nie było tak, jak z wizerunkami Jana Pawła II. Kiedy jest ich tak dużo, kiedy tak wiele osób uczestniczyło w pielgrzymkach, wiwatowało na jego cześć, tak wiele osób słuchało jego słów, spotykało się z nim, przyznawało się do tego, że go znało, że spotkało; kupowało albumy, wieszało jego wizerunki na ścianach swoich domów. Ale gdy przyszło do zmiany sposobu życia, gdy przyszło do nawrócenia, gdy przyszło do opowiedzenia się za Jezusem, gdy przyszło do wyboru różnego typu wartości, nagle okazuje się, że ci ludzie gdzieś znikli. Tak jakby tego Papieża, naszego Rodaka Świętego w ogóle nie słuchali.
Tak samo jest z dziedzictwem Służebnicy Bożej M. Teresy. Nie wystarczy być dumnym, że taka osoba żyła na tej ziemi, że okazywała heroizm, że potrafiła być wielką w modlitwie, w umartwieniu, w zaufaniu Bogu. Jej czyny życia były podejmowane z rozwagą i na modlitwie, jej czyn życia był systematyczny i wytrwały, odważny i wielkoduszny, jednoczył, czego wyrazem jest właśnie istnienie tego Zgromadzenia. W sprawach zasadniczych czyn jej życia wznosił się ponad wszelkie podziały, czy to Polak, czy Żyd, czy ktokolwiek nie ważne było, gdy trzeba było udzielić pomocy. Jej czyn życia nigdy nie uderzał w nikogo z pogardą czy z nienawiścią. Taki był czyn i wynik życia naszej Rodaczki, M. Teresy Kierocińskiej.
Można jednak zapytać, z taką jesienną zadumą, dlaczego na tej polskiej ziemi, także niestety tutaj w Zagłębiu, i to bardzo często, takiego czynu miłości, takiego czynu polskiego, czynu chrześcijańskiego jest tak mało. Amen.